ZROZUMIEĆ NA CZYM POLEGA ”WAŁ” – CZĘŚĆ 4: PONAD POŁOWA WAD WRODZONYCH JEST SPOWODOWANA GENAMI RECESYWNYMI

Rozwałkowywanie ”wału” trwa. I żre czas. (Urzędasy, gdy złapie się ich na tym, że dopuścili się zaniedbania, stają się -delikatnie mówiąc- wrogo nastawieni.) Ale mam dziś dla was kolejny kąsek, drobiażdżek, który trzeba było ogarnąć w trakcie rozwałkowywania tego bajzlu… Polecałam wam już kiedyś tę https://www.sobczyk.eu/inb/?lng=pl stronę, ale z całą pewnością wyrolowani przez oszustów nigdy na niej nie byli (nie ma to jak ”przygotowany” nabywca Dogo Argentino… ). Gdyby byli, z pewnością rozumieliby dlaczego ważne jest interesowanie się, poprawka: rzetelna wiedza o tym z czego jest zrobiony szczeniak, za którego buli się parę tysiów, a przede wszystkim (podobno ”przede wszystkim”) z czego zrobiony jest ów ”wymarzony pies wymarzonej rasy, którego zakup poprzedzała baaardzo głęboko przemyślana, zupełnie niepochopna decyzja”.

Punkt wyjścia:

5 pokoleń (na powyższej grafice pokazałam wam 4, żeby obrazek był bardziej czytelny) osobników będących (oficjalnie – ale czy naprawdę? aby to ustalić należałoby wykonać testy na pokrewieństwo w tej ”hodowli/fundacji” wszystkim wyprodukowanym tam dogom argentyńskim) przodkami szczeniaka, który w zeszłym roku został poddany eutanazji z uwagi na fakt, że specjalistom nie udało się go odzyskać z kolejnego bardzo ciężkiego ataku epilepsji*. Informacje o tym z czego ów szczeniak był zrobiony udało się odnaleźć w sieci: dzięki internetowemu przeszperowi, bo przecież ”psy są na włoskim papierze” i ani ZKwP, ani ENCI nie jest w stanie (a ENCI to chyba w ogóle nie chce – acz to osobna ”szufladka”…) wyjaśnić nam CO DOKŁADNIE OZNACZA HASŁO ”na włoskim papierze” w kontekście ”ścieżki”, którą ”wałkujący” cały ten ”wał” musieli przejść, by ich psy posiadały owe enigmatyczne ”włoskie papiery”. Eufemistycznie (bez ”ostrych” wyrazów) zaznaczę w tym miejscu, że w praktyce, aktualnie nikt z tych, którzy wydawałoby się, powinni wiedzieć co DOKŁADNIE oznacza, że ”psy są na włoskim papierze”, czyli jak to się stało, że produkty ”hodowli/fundacji” są rasowe w myśl procedur FCI, nie ma pojęcia jak to hasło wyjaśnić. Oczywiście, ”wał” jest w stanie wyjaśnić osoba ”wałkująca”, a w sumie to tych osób jest ”parę”, w końcu ”hodowla” jest ”włosko-polska”. (Ale na tę chwilę wątek ”wykonawców” odłóżmy na bok). Tak więc mamy 5 pokoleń osobników, z których zrobiony został miot, z którego pochodziło uśpione szczenię, samczyk-epileptyk noszący imię tzw rodowodowe*, przywołujące skojarzenia z tytułem powieści James’a Joyce’a. (*Co ciekawe rodowód tego psiaka podobno został pokazany w bytomskim Oddziale ZKwP w październiku ubiegłego roku, więc istnieje. To, że ten dokument istnieje potwierdzili Włosi [ENCI] w grudniu zeszłego roku, podali nawet nazwisko na które został wyrobiony – i żeby było ”fajniej” nie jest to żadne z nazwisk, którego można by się spodziewać…) Sprawdźmy więc współczynnik inbredu, tj. przekonajmy się jak wedle danych na przestrzeni lat zamieszczanych w sieci przez samych producentów owego szczeniaka, wygląda kwestia pokrewieństwa między jego rodzicami, innymi przodkami… Dlaczego to ważne? Bowiem nabywcom obciążonych psów zwyczajowo producenci tych psów gorliwie powtarzają, że ”nie można wszystkiego zwalać na genetykę”.

Kalkulator współczynnika inbredu

Wchodzimy więc na linkowaną powyżej stronę i wpisujemy ilość pokoleń – osobniki, które udało nam się ”namierzyć/wyśledzić”. Mamy tam też miejsce na wpisanie ”ilości przodków ze znanym współczynnikiem inbredu”, ale nie możemy tu niczego wpisać, bo nie dysponujemy takimi danymi. Na razie w ogóle staramy się ustalić z czego zrobiony był psiak (i z czego zrobione jest jego wciąż żyjące(?) miotowe rodzeństwo) i czy to z czego ów miot został zrobiony może mieć znaczenie w kontekście …schorzeń. Czy posiadacze miotowego rodzeństwa epileptyka powinni wiedzieć jak wygląda drzewo genealogiczne ich psów? Szczególnie, jeśli np. ich psom ”coś jest i nie do końca wiadomo co im dolega” – nie wiem, może nie? (Generalnie, raczej nigdy ich to nie obchodziło, skoro do tej chwili nie zadali sobie trudu ustalenia z czego w istocie ich psy są/były zrobione, więc…) Ale z całą pewnością przyszli potencjalni nabywcy produkowanych w Polsce dogów argentyńskich powinni to wiedzieć. Jako że na linkowanej powyżej stronie macie bardzo zwięźle napisane o co kaman nie ma potrzeby, żebym w tym miejscu się rozpisywała, ignorantom tematyka z linkowanej strony lata koło … a zainteresowani zaczną we własnym zakresie poszerzać swoje horyzonty. Może nawet sami zaczną sobie rozpisywać na nutki drzewo genealogiczne swoich psów (w końcu cuda się zdarzają…)?

Kojarzenie krewniacze w ścisłym pokrewieństwie?

AVK to współczynnik utraty przodków, czyli wartość liczby przodków unikalnych (występujących w rodowodzie danego osobnika tylko raz) do całkowitej liczby przodków.

Mam nadzieję, że wyszło czytelnie, pomimo że nazwy psów na razie zasłoniłam 🙂

Zwróćcie uwagę na to zdanie (cytat pochodzi ze strony https://psy24.pl/hodowla-psa,ac132/wspolczynnik-inbredu,3205, z artykułu autorstwa Jany Wiśniewskiej): ”Zdarza się, że współczynnik Wright’a obliczany dla rodowodu 4-pokoleniowego wynosi zaledwie kilka procent, a przy uwzględnieniu 10 czy więcej pokoleń wzrasta do np. 30%.” Jak myślicie (poczytajcie trochę i wtedy sobie na to pytanie odpowiedzcie), czy ponad 21% przy raptem 5 pokoleniach to dużo? Chyba warto byłoby przeanalizować sprawę od strony praktycznej, hm? Jeśli u osobnika zinbredowanego w ponad 21% ujawniły się ”negatywne cechy” → ciężki przypadek epilepsji idiopatycznej u nieco ponad 6-miesięcznego szczenięcia, brak możliwości uratowania psiaka i eutanazja jako finał zakupu psa z podobno ”włosko-polskiej hodowli” ← to znaczy, że wśród tych ponad 21% genów znajdujących się w układzie homozygotycznym, no, raczej jednak znajdują się geny letalne… (Coś jakby nieco ujowo wam ta ”hodowla” idzie, drodzy ”hodowcy”. Pokombinujcie, bo podobno psy z najniższym średnim współczynnikiem pokrewieństwa mają relatywnie mało wspólnych genów z resztą populacji i są osobnikami najbardziej wartościowymi dla hodowli. Ale przy takim bałaganie w papierach, pewnie trzeba trzepać na tym co jest, bo przecież nikt normalny w ”spółkę” nie wejdzie…)

Cóż… W każdym razie, wam drodzy potencjalni, jak i obecni posiadacze (szczególnie) ”włoskich dogo” polecam zajrzeć na te strony: https://eleksykon.pl/leksykon/wspolczynnik-inbredu/, https://psy24.pl/hodowla-psa,ac132/wspolczynnik-inbredu,3205, a dla najwytrwalszych: http://www.swiatctr.pl/a-hodowla_genetyka_metody_inbred.html (ale by było pięknie, gdyby nabywcy psów zaglądali na tę stronę, przed dokonaniem zakupu… ) I sprawdzić o co chodzi z tymi letalnymi genami (jest ich parę rodzajów, a w sieci pełno jest opracowań). Nauczcie się, że to wydelikacenie, które uderza, gdy patrzy się na szczeniaki (utrata substancji i okropne głowy), nie bierze się z sufitu.

Szukajcie, grzebcie, kombinujcie, dochodźcie prawdy i nie dawajcie się bajerować, bo okazuje się, że całkiem sporo ”można zwalać na genetykę”, szczególnie przy ”hodowli” tej ”klasy”.

* https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/zwierzeta-domowe/padaczka-u-psa-przyczyny-objawy-leczenie-aa-yELY-cbSU-LerL.html.

Koniec części czwartej. Ciąg dalszy nastąpi 🙂

Zuza Petrykowska

zuzpasjaodogoargentino@gmail.com i kulturakynologiczna@gmail.com

Kopiowanie i wykorzystywanie całości lub fragmentów tekstu bez zgody autora jest zabronione.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.